Dziś w sklepie zaczepił mnie na rozmowę jeden z moich znajomych. Stwierdził, że dobrze że w końcu zająłem ostre stanowisko w sprawie edukacji. Nie może tak być, tak że 150 osób zużywa połowę budżetu gminy. Na resztę mało zostaje.
Przypominam, że gmina Małkinia Górna liczy ponad 12000 mieszkańców. We wszystkim zostajemy w tyle, bo musimy brać kredyty nie na inwestycje tylko na opłacenie nauczycieli. Podatków pracujących poza budżetem nie starcza nawet na pensje nauczycieli. A szczerze to nawet na pochodne od ich zarobków. W dodatku jeżeli ktoś chce, aby jego dziecko opanowało materiał w stopniu dobrym, musi zapłacić za korepetycje. Nasze szkoły uczą na poziomie bardzo niskim. Nie można płacić za niedouczenie, płaćmy tylko za wyniki. Edukacja to chyba ostatnia dziedzina w której obowiązują przepisy ze stanu wojennego. Przypominam, że Kartę nauczyciela wprowadzono w stanie wojennym w 1982, aby przeciągnąć na swoją stronę nauczycieli. W każdej dziedzinie zabrano przywileje pracownikom oprócz edukacji. Wszędzie były zwolnienia, cięcia, tylko nie tu. U mnie w pracy przed restrukturyzacją pracowało ponad 2000 osób, obecnie niecałe 400. Nauczycieli nie ubyło, ubywa tylko dzieci na które to są dotacje. Brniemy w ślepą uliczkę. Co będzie dalej? Może w końcu uda się przeciąć ten węzeł gordyjski, bo jak nie to (jak to powiedział Kononowicz) ,,Nic nie będzie" zostaną tylko szkoły. Na dwóch ostatnich komisjach budżetowych zobowiązaliśmy wójta do szukania oszczędności w oświacie i innych działach. Co z tego wyjdzie, zobaczymy!
Można zacząć od oceny przez uczniów: http://www.belferia.pl/www/ranking_szkol,1.html?edSzkNazwa=&cbSzkTyp=0&edSzkMiasto=ma%C5%82kinia&btSzukajSzkola=1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz