Jak jechałem wczoraj do pracy na drugą zmianę jechali także kibice Legii. Krzyczeli, stukali, pili, ale było w miarę spokojnie. Jazda z Wileńskiego do stadionu Legii trwała dość długo, bo Warszawa się zakorkowała - mecz, zablokowany Plac Trzech Krzyży, frezowanie Trasy Łazienkowskiej. Mecz był żałosny - grała chyba okręgówka a nie ekstraklasa. Gdy wracałem z pracy ostatnim pociągiem, niedobitki kiboli wracały po przegranym meczu.
W Zagościńcu po zerwaniu kilku hamulców, zaczęli bić konduktora, na pomoc ruszyli sokiści i zaczęli lać bydło. Bydło zaciekając obrzucało kamieniami sokistów. Pociąg stał ponad pół godziny zanim przyjechała policja. Tak się zastanawiam jakie są koszty meczu - mnóstwo zmobilizowanej policji, straty po burdach, opóźnione pociągi, często uszkodzone. Nasza liga stoi prawie najniżej w Europie. Piłkarze to nie gracze tylko kopacze. To wszystko jest żałosne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz