We wtorek mija 30 rocznica wprowadzenia stanu wojennego przez ówczesne komunistyczne władze na czele z gen. Jaruzelskim, Kiszczakiem i Siwickim. Internowano wtedy około 7000 osób związanych z działalnością związkową i polityczną. Zamilkły telefony w całym kraju, a w radio (PR1) i telewizji 13 grudnia (niedziela) leciał tylko hymn i przemówienia ciemiężcy narodu polskiego - Jaruzelskiego, który stanął na czele nowo utworzonej Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON).
Została wprowadzona godzina policyjna. Zakazane były strajki i manifestacje. Jadąc do innego województwa, trzeba było mieć przy sobie oprócz dokumentów także przepustkę. Stan wojenny oficjalnie kosztował życie kilkunastu osób, które zginęły w wyniku bezpośrednich akcji ZOMO i wojska, lecz ogólna liczba ofiar odcięcia telefonów w celu wezwania pogotowia czy zablokowania transportu ocenia się na kilkaset osób. Poza ofiarami ceną stanu wojennego było zniszczenie entuzjazmu i gotowości do poświeceń dla dobra kraju, które wyzwoliła „Solidarność” na kilka długich lat. Stan wojenny został zniesiony 22 lipca 1983r. przez Radę Państwa.
Jak dziś słyszę generała, prawie na łożu śmierci, że przeprasza, ale jednak gdyby ponownie miał wybór zrobił by to samo, to wzbiera we mnie złość. Tu już nie chodzi o karę dla oprawców, ale o zwykłą sprawiedliwość. Jak długo jeszcze kaci będą mieli lepiej od ofiar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz